Kimchi dla Koreańczyków
to niemal religia – w dodatku wiernie wyznawana już od dwóch tysięcy lat (choć
oczywiście nie w takiej jak dziś formie; np. chili trafiło do Korei dopiero w
XVII wieku). Kiedy Koreańczycy zaangażowali się w wojnę w Wietnamie, kimchi
było dostarczane na front – prezydent Park Chung-hee uważał, zapewne słusznie,
że dostęp do tej tradycyjnej kiszonki w trybie natychmiastowym podwyższa żołnierskie
morale. Kimchi eksplorowało już kosmos – zostało tam wysłane na pokładzie
Sojuza TMA-12. Kimchi to także słowo, które wypowiadają Koreańczycy, aby mieć radosny wyraz twarzy podczas robienia im zdjęć. Ponoć istnieje ponad 200 sposobów na
przygotowanie tej potrawy – z kapusty, bez kapusty, z rzodkwią, bez rzodkwi, z
ogórkami, z porem, z jabłkiem… Obłęd. Naprawdę obłęd. Ale w sumie obłęd bardzo
słuszny – kimchi uznawane jest bowiem za jedną z najzdrowszych potraw świata
(ranking stworzyło amerykańskie pismo „Health”). Uznaje się, że dzięki
pochłanianiu dużych ilości kimchi (serio – przeciętny Koreańczyk pożera 1,5
kg miesięcznie) mieszkańcy Korei są bardziej odporni na SARS niż inne
azjatyckie nacje. Kimchi ma dużo witamin, przyspiesza metabolizm, wzmacnia
odporność, wspomaga trawienie, działa antynowotworowo… no i przy okazji jest
naprawdę pyszne. Należy tu uczciwie przyznać, że smak kimchi jest bardzo
charakterystyczny (zapach zresztą też), więc po spróbowaniu prawdopodobnie nie
każdy popadnie w iście koreański zachwyt. Ja popadłam, czego i Wam życzę. Oto
przepis na najbardziej tradycyjne, najczęściej przyrządzane w Korei kimchi. Przeszukałam
tryliony przepisów, pokombinowałam trochę, połączyłam fakty i zrobiłam sobie
naprawdę fantastyczną, bardzo tradycyjną kiszonkę. I jeszcze jedno – warto
pamiętać, aby przechowywać je w szklanych albo glinianych naczyniach (plastik
nie jest z różnych względów wskazany).
Składniki (wyszło mi z
nich ok. 4 kg kimchi):
- 2 duże kapusty pekińskie,
- ½ szklanki soli,
- 1 szklanka gochugaru (koreańskie płatki chili – nie warto zastępować ich naszym chili, bo efekt będzie o wiele mniej satysfakcjonujący; gochugaru da się kupić w Polsce, wystarczy dobrze poszukać),
- ½ szklanki ząbków czosnku,
- 2/3 szklanki posiekanej cebuli (preferuję szalotkę z grubym szczypiorem),
- 1 duża cebula (albo 2 mniejsze),
- łyżka posiekanego świeżego imbiru,
- 1/3 szklanki kleistej mąki ryżowej (proponuję użyć produktu azjatyckiego, polska mąka ryżowa ponoć nieszczególnie się nadaje),
- 2 szklanki wody,
- ½ szklanki sosu rybnego,
- 2 marchewki,
- czubata łyżka cukru.
Przygotowanie:
- Kapustę pokrój na kawałki – oczywiście bez głąbów (najlepiej będzie, jeśli każdy z kawałków będzie miał wielkość, którą można opisać jako „na raz do ust”).
- Przygotuj duże naczynie (ja ordynarnie użyłam miednicy) i układaj w nim warstwowo kapustę, każdą warstwę przesypując solą. Odstaw naczynie na 2 godziny, co jakiś czas dokładnie mieszając i ugniatając – aby sól dostała się do każdego kawałka kapusty.
- Po 2 godzinach dokładnie wypłucz kapustę. To ważne, aby zrobić to należycie – przelej kapustę zimną wodą kilka razy. Można ją nawet wsypać ją do wanny (czystej!) i potraktować silnym strumieniem z prysznica. Odcedź kapustę.
- W rondlu albo garnku o grubym dnie dokładnie wymieszaj i podgotuj mąkę ryżową z wodą – ma uzyskać konsystencję kleiku. Nie będzie to wyglądać szczególnie zachęcająco. Dorzuć cukier, zamaszyście wymieszaj i odstaw do wystygnięcia.
- Przygotowuj pastę z czosnku, imbiru i 1 dużej cebuli. Najlepiej użyć do tego blendera. Jeśli nie masz blendera, spróbuj użyć tarki o drobnych oczkach – trochę to potrwa, ale efekt powinien być podobny.
- W dużym naczyniu (proponuję wielgachny garnek) umieść kleik z mąki ryżowej i dorzuć do niego gochugaru, pastę z czosnku, cebuli i imbiru oraz sos rybny. Wszystko dokadnie wymieszaj – uwaga, koniecznie użyj do tego gumowej rękawicy, ponieważ gochugaru zostawia trudne do zmycia ślady na skórze.
- Do utworzonej w ten sposób masy dorzuć kapustę, pokrojoną w drobne słupki marchewkę oraz posiekaną cebulę ze szczypiorem. Wszystko bardzo dokładnie wymieszaj – wszystkie kawałki kapusty muszą być pokryte czerwoną masą.
- Kimchi umieść w słojach albo glinianych naczyniach i dokładnie zamknij. Nie pakuj "po kokardę" - kimchi musi mieć trochę miejsca potrzebnego do fermentacji. Trzymaj w chłodnym miejscu. Po 3 tygodniach potrawa powinna smakować, jak należy. Oczywiście można ją jeść wcześniej, jednakże w pierwszych dniach kimchi jest przede wszystkim słone i ostre, dopiero po upływie ok. 20 dni fermentacja robi „swoje”. Dlatego podczas otwierania słoja pojawiają się bąbelki, a kimchi z lekka „posykuje”. I żeby nie było, że nie ostrzegałam – zapach kimchi jest tak samo charakterystyczny, jak smak. Smacznego J
przepis na kimchi, kuchnia koreańska, przepisy koreańskie, kimchi
Aaaaaaa.... może się spotkamy? Chętnie skosztuje coś "ciekawego" ��
OdpowiedzUsuńAaaaaaa.... może się spotkamy? Chętnie skosztuje coś "ciekawego" ��
OdpowiedzUsuń